Pamiętacie mój wpis o stereotypowych kobietach?
Link TU. Dziś wpadłam na pomysł, że opiszę kilka stereotypowych zachowań blogerek beauty na podstawie własnych doświadczeń i obserwacji. Ile w tym jest prawdy?
„Czy ten szampon się pieni?" Kąpiesz się w gorącej wodzie, pełen relaks, zero myśli... A nagle zaczynasz myć włosy, przypomina Ci się, że chcesz zrecenzować ten właśnie trzymany w dłoni produkt :). Wylewasz odrobinkę i od tego momentu główkujesz, czy konsystencja jest rzadka, czy gęsta. Czy piana tworzy się odpowiednia, czy to normalne, że przy takiej ilości słabo się pieni? Ok, następnym razem do pełnego odmóżdżenia wezmę szampon, który już stosowałam wiele razy.
"Czekaj czekaj, nie dotykaj, najpierw zrobię zdjęcia". Wychodzisz z drogerii obładowana kosmetykami po czubek nosa. Już nie możesz się doczekać, aż powąchasz żele, szampony, "pomacasz" nowe cienie. Tylko spokojnie, najpierw trzeba zrobić zdjęcia kosmetyków. Światło jest za słabe, czekasz do jutra, pół wieczoru walcząc ze sobą
„Co ja kupiłam w tym miesiącu?" Chcesz zrobić wpis na temat nowości kosmetycznych i ubraniowych, a podczas gromadzenia rzeczy w jednym miejscu popadasz w głęboki smutek. Naraziłaś się na takie "straty" finansowe, a o połowie z zakupionych rzeczy już nie pamiętasz, większości nie używałaś, a resztę pogubiłaś. Kiedy w kącie znajdujesz szminkę w nowym odcieniu, zastanawiasz się co miałaś na myśli podczas zakupów.
Jedziesz autobusem, masz wspaniały pomysł na nowy post, już w głowie układają Ci się kolejne zdania tekstu. Podziwiasz własny geniusz. Docierasz do mieszkania, po drodze ktoś Cię zagaduje. Siadasz przed komputer, w nadziei że z resztek myśli coś jeszcze ułożysz. A tu klops, pustka w głowie.
Jesteś już pięknie umalowana, stwierdzasz że makijaż można pokazać na blogu. Zatem wyciągasz aparat, próbujesz uchwycić to, co Cię tak zachwyciło. Po obejrzeniu zdjęć czar pryska. Zauważasz wszelkie mankamenty tego, co przed chwilą byłaś w stanie nazwać dziełem sztuki. Delikatnie odbity tusz na powiece, pojedyncze brwi, żyjące własnym życiem i źle dobrany podkład. PORAŻKA!
34 Komentarze
Jakie to prawdziwe! Czasem łapię się na tym, że wyrzucając kolejny, "zdenkowany" produkt myślę o tym, że może w końcu opublikowałabym wpis z projektem denko, po czym stwierdzam, że zrobię z innym produktem, który rozpocznę używać - ps. żaden wpis zatytułowany "projekt denko" nie ujrzał światła dziennego na moim blogu :D
OdpowiedzUsuńRozbawiłaś mnie tym wpisem, super pomysł :)
Dlatego na moim mało jest projektów denko, bo mam trudności ze zbieraniem pustych opakowań :D. Cieszę się, że wpis Ci się podoba :)
UsuńA mi się dzielnie udaje :D Chociaż ostatnio musiałam zmienić miejsce składowania denka bo syn mi się do niego dobiera ;p
Usuńzgadzam sie z tym:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wszystko co napisałaś u mnie się sprawdza, ostatnio strasznie często się na to łapie że produkty które kupiłam odeszły w niepamięć ponieważ za dużo ich kupuję. Często zdarza się tak że po jakimś czasie przypomina mi o tych kosmetykach mój facet bo gdy u mnie już nie ma miejsca wciskam do jego szafki i zapomnę. W tym roku planuję kupować z głową i nadrobić zaległości w recenzjach z produktami które leżą i czekają aż w końcu się nimi zajmę. Myślę że każda blogerka miała takie sytuacje nie raz :)
OdpowiedzUsuńGenialny post, inny niż wszystkie za to go uwielbiam :)
Pozdrawiam !
Również mam spory problem z nadrabianiem zaległości w recenzjach :). Tyle jest do napisania, bo tyle fajnych produktów przewija się przez ręce a czasu nie starcza na to :D. Pozdrawiam również, cieszę się że post przypadł do gustu :).
Usuńhaha ja z ubraniami mam tak samo :D
OdpowiedzUsuńPrawda! Choć co do ostatniego punktu, to też bywa tak, że makijaż jest IDEALNY, ale co z tego, jak aparat nie umie uchwycić tego, co widać w lustrze ;c
OdpowiedzUsuńjak ja dobrze znam tą wenę twórczą, która przychodzi w jak najmniej odpowiednim momencie, np. na nudnej konferencji w pracy, po czym w domu pozostaje po niej tylko mgliste wspomnienie... :P:(
OdpowiedzUsuńNajpierw w oczy rzuciło mi się piękne zdjęcie ale treść jest równie interesująca. Zgadzam się z Tobą we wszystkim. Kiedyś żel/balsam lub inny kosmetyk był dla mnie po prostu dobry lub nie a teraz każdy kosmetyk można rozłożyć na tyle części.
OdpowiedzUsuńNotatki staram się robić w telefonie wtedy nic mi nie ucieka;)
Pati świetny ten wpis! Świetnie się czytało. I jakie to wszystko jest prawdziwe!
OdpowiedzUsuńMy blogerki się rozumiemy jak nikt inny:)
haha skąd ja to znam :)
OdpowiedzUsuńJakie to prawdziwe słowa ;) Takie idealne ;) Ile razy mma tak, że zanim użyję kosmetyku muszę zrobić mnóstwo zdjęć ;) A z makijażem to strzał w 10 ;)
OdpowiedzUsuńTakie prawdziwe, że aż się zaśmiałam pod nosem. Szczególnie z tym robieniem zdjęć. Czasem jak dostaję pudełka z kosmetykami, są tam produkty przeciwzmarszczkowe, które przeważnie daję mamie. Ona szczęśliwa bierze je i chce odchodzić, a ja ją wracam i "zaraz, zaraz, najpierw foty!" :D haha
OdpowiedzUsuńOoo, z moją mamą to samo :). Daję jej jakimś kremik, albo balsam a ta już zadowolona otwiera :D. Jak mozna otworzyć bez zrobienia zdjęcia ? :D
UsuńIle w tym prawdy :) Nie raz słyszałam od chłopaka "czemu nie używasz tego? kupiłaś wczoraj.." - co poradzić, dopóki nie zrobię zdjęć to nawet nie musnę palcem nowego cienia :D i to ciągłe rozmyślanie nad każdym używanym kosmetykiem, widzę ile się zmieniło przez moje 3 lata blogowania :D
OdpowiedzUsuńSkąd ja to wszystko znam ;D
OdpowiedzUsuńOj jakie to prawdziwe :)
OdpowiedzUsuńNie rusz najpierw zdjęcia, albo gdzieś jestem mam wpis w głowie, a potem siadam i nic :)
Ja sama łapię się na tym, że najpierw muszę zrobić zdjęcia na blog i powstrzymuje się z użyciem kosmetyku, nie zawsze ale jednak się zdarza. I ten nagły atak weny twórczej, który po chwili znika, mam to dość często.
OdpowiedzUsuńTak jeszcze apropo zbierania myśli to ja mam wene jak gotuję ;D najwięcej pomysłów na posty mi wtedy do głowy wpada nie wiem dlaczego :D
OdpowiedzUsuńMoże zacznę częściej gotować, aby wena częściej się pojawiała :D
UsuńŚwietny tekst, sama prawda ;)
OdpowiedzUsuńOj tak często bywa... szara rzeczywistość blogerki :P
OdpowiedzUsuńHahaha, jakie to prawdziwe ;)
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest, gdy mam pomysł na wpis albo na zdjęcia, wchodzę do pokoju i wówczas Faceci w Czerni (Men in black) czyszczą mi pamięć swoim magicznym urządzeniem :D Sklerozę trzeba leczyć :D
OdpowiedzUsuńWszystko prawda :P
OdpowiedzUsuńJakie to znajome :)
OdpowiedzUsuńKiedyś dotyczył mnie punkt z weną twórczą. Nauczyłam się jednak chodzić z notesem i jak coś wpadnie mi do głowy, to zapisuję najważniejsze punkty :D
OdpowiedzUsuńTeż muszę zacząć notować :)
UsuńHa ha zgadzam się całkowicie, a szczególnie z "czekaj, czekaj, nie dotykaj, najpierw zrobię zdjęcia';)
OdpowiedzUsuńA inni mają ubaw po pachy z tego :)
UsuńHaha, zgadzam się ze wszystkim. Szczególnie z tym niedotykaniem kosmetyków po zakupie, bo trzeba zrobić zdjęcia :D
OdpowiedzUsuńno doskonale to opisałaś, co sobie kupię to najpierw muszę cyknąć zdjęcie a potem dopiero zabrać się za testowanie ;)
OdpowiedzUsuńDlatego też ja większość rzeczy zapisuję aby nie zapomnieć! :D
OdpowiedzUsuń