Błyszczykowe wspomnienia| LIP GLOSS od Pierre Rene

4 sierpnia 2015

Błyszczyki kojarzą mi się z czasami gimnazjum, delikatniejszy odcień był dozwolony nawet przez najsroższe grono pedagogiczne. Błyszczące usta jak u pań z telenoweli brazylijskich, które były idealnym dodatkiem do śnieżnobiałych zębów i śniadych karnacji- szczyt młodocianych marzeń. Kiedyś byłam maniaczką błyszczyków, które kupowałam z gazetami typu Bravo Girl, Twist, jak można się domyślać gazetami miałam zapełnione całe biurko. Błyszczyki w kształcie serduszka, mocno brokatowe, błyszczące, lepiące, wedle upodobań. Dziś błyszczyków używam rzadko, wolę szminki, które kiedyś były symbolem dorosłości. Ale do rzeczy, do rzeczy bo tu jeszcze recenzja przed nami- błyszczyka do ust, tego tu jeszcze nie było (chyba).

W małym poręcznym opakowaniu z czarną zakrętką mamy 7 ml produktu. Jest to kolor o nazwie GET COLOUR. Podoba mi się jego kształt, dzięki któremu nigdzie się nie przewraca. Pachnie dość delikatnie, słodko, jednak zapach nie utrzymuje się na ustach, nie ma również żadnego posmaku.

Konsystencja jest dość gęsta, żelowa, dzięki czemu aplikacja nie jest problematyczna. Aplikatorek, który jest dość giętki, miękki i dopasowuje się do ust.

Kolor przypadł mi do gustu, jest delikatny, różowy, na ustach daje w miarę naturalny wygląd i ładny połysk, chociaż wnioskując po wyglądzie w opakowaniu, sądziłam że będzie ciemniejszy. Nie podoba mi się fakt, że usta przez cały czas, kiedy produkt na nich egzystuje są lepkie, czuję że wszystko się do nich przykleja. Picie przestaje być przyjemne, o jedzeniu nie wspomnę, więc na jakieś większe okazje nie użyję tego produktu, bo nie czuję się z tym błyszczykiem komfortowo.